A computer chip with the letter ia printed on it

6 znaków, że obraz jest generowany przez sztuczną inteligencję

Obrazy stworzone przez sztuczną inteligencję zalewają internet. Pojawiają się w mediach społecznościowych, na stronach z wiadomościami, a nawet w reklamach. Ta fala syntetycznej treści, często określana mianem „AI slop”, nie ma zamiaru ustąpić. Wręcz przeciwnie – wraz z rozwojem modeli generatywnych odróżnienie kreacji AI od autentycznego zdjęcia staje się coraz trudniejszym wyzwaniem. Jak zatem nie dać się oszukać? Oto sześć charakterystycznych cech zdradzających sztuczne pochodzenie obrazu oraz przydatne, darmowe narzędzia do ich weryfikacji.

Anatomiczne i tekstowe potknięcia modeli

Najwcześniejsze, a wciąż występujące błędy generatorów obrazów skupiają się wokół renderowania tekstu oraz ludzkiej anatomii. Są to często najprostsze do wychwycenia sygnały ostrzegawcze.

Zniekształcony i bezsensowny tekst

Jeśli na obrazie widnieje napis, plakat czy logo, warto mu się przyjrzeć z bliska. Modele AI od lat mają problem z poprawnym odtworzeniem liter. Często są one zniekształcone, rozmazane lub układają się w bezsensowne ciągi znaków. Nawet najnowsze systemy, takie jak Google Gemini, które radzą sobie w tej dziedzinie lepiej, potrafią popełnić błąd, lekko przekrzywiając czcionkę czy gubiąc spójność tekstu. To wciąż jeden z najbardziej oczywistych znaków, że mamy do czynienia z generacją AI.

Problemy z dłońmi i innymi częściami ciała

Dłonie to prawdziwa pięta achillesowa wielu modeli graficznych. Zamiast pięciu palców, osoba na zdjęciu może mieć ich sześć lub cztery. Palce bywają zrośnięte, pozbawione paznokci lub mają nietypowe, nienaturalne ułożenie. Poza dłońmi, warto sprawdzić inne elementy: czy szyja nie jest przypadkiem zbyt długa, a stawy w łokciach czy nadgarstkach wyglądają prawidłowo. Na twarzach czasem brakuje drugiej dziurki od nosa, a oczy mogą patrzeć w nieco inne strony. Te anatomiczne nieścisłości, choć coraz rzadsze, wciąż stanowią wyraźny trop.

Estetyka i kontekst zdradzające AI

Poza konkretnymi błędami, obrazy generowane przez AI często zdradza pewna charakterystyczna aura lub kontekst, w którym się pojawiają. To połączenie nadmiernej perfekcji z pewną nienaturalnością.

Nienaturalnie idealny wygląd

Portrety stworzone przez AI często cechuje niesamowita, wręcz nierealna perfekcja. Skóra jest gładka jak porcelana, pozbawiona jakichkolwiek porów czy niedoskonałości. Włosy układają się w idealne, miękkie pasma, a oczy – choć szczegółowe – mogą mieć szklany, pozbawiony życia blask. Ta hiperrealistyczna, ale jednocześnie „lalkowata” estetyka budzi niepokój i jest częstym znakiem rozpoznawczym. Podobnie jest z jedzeniem na reklamach małych firm: burgery są idealnie symetryczne, sosy błyszczą nienaturalnym światłem, a na opakowaniach nie widać śladów tłuszczu.

Nagły wysyp projektantów w małych firmach

Jednym z praktycznych sygnałów jest nagła zmiana wizualna lokalnych biznesów. Jeśli restauracja, warsztat czy sklep, który od lat miał prostą grafikę, nagle zaczyna publikować profesjonalnie wyglądające, wieloelementowe ilustracje na swoich social mediach, warto zachować czujność. Prawdopodobieństwo, że zatrudnili drogie studio graficzne, jest niskie. Bardziej prawdopodobne jest, że ktoś w zespole odkrył generatory obrazów AI. Czasem efekty są absurdalne, jak logo przedstawiające teleskop na burrito – co zdarzyło się w rzeczywistości.

Kompozycyjny chaos i utrata szczegółów

Błędy mogą przejawiać się zarówno w nadmiarze, jak i w niedostatku. Niektóre generacje próbują zbyt mocno zaimponować, inne zbyt mocno upraszczają rzeczywistość.

Przeładowanie i fizyczny nonsens

Czasem obraz po prostu „atakuje oczy” nadmiarem bodźców. Tło jest przeładowane powtarzającymi się, dziwnymi teksturami, światła i refleksy nie mają logicznego źródła, a cienie padają w kilku różnych kierunkach naraz. Cała scena wygląda jak z intensywnego snu wyrenderowanego w silniku gry. Ten kompozycyjny chaos, pozbawiony artystycznego zamysłu, często wskazuje na przegenerowanie przez model, któremu dano zbyt ogólny lub złożony prompt.

Zbyt gładkie powierzchnie i utrata faktury

Problemem bywa też nadmierne wygładzanie, szczególnie widoczne przy tzw. „kolorowaniu” starych zdjęć przez AI. Ceglany budynek traci fakturę cegieł i wygląda jak gładko pomalowana na czerwono ściana. Liście na drzewach zlewają się w jednolitą, rozmytą plamę, a ludzie na pierwszym planie przypominają malowane figurki. AI, próbując „ulepszyć” lub odtworzyć obraz, często pozbawia go autentycznych, drobnych szczegółów, które składają się na realizm.

Darmowe narzędzia do weryfikacji obrazów

Oprócz własnej obserwacji, możemy korzystać z technologicznej pomocy. Kilka darmowych narzędzi może służyć jako pierwsza linia obrony przed dezinformacją wizualną.

Funkcje wyszukiwania Google i Gemini

Google oferuje kilka przydatnych, bezpłatnych rozwiązań. Na telefonach z Androidem można użyć funkcji „Zakreśl, aby wyszukać” (Circle to Search), długo przyciskając przycisk główny, i bezpośrednio zapytać, czy zdjęcie jest stworzone przez AI. Narzędzie „Informacje o tym obrazie” w Google Lens dostarcza kontekstu, w tym ewentualnej informacji o syntetycznym pochodzeniu. Jeśli obraz został oznaczony wodnym znakiem SynthID od Google, te narzędzia go wykryją. Również w aplikacji Gemini można przesłać zdjęcie i zadać pytanie: „Czy to zostało stworzone przez AI Google?”. Model sprawdzi obecność znaku wodnego, a nawet spróbuje samodzielnie ocenić obraz.

Ograniczenia detektorów AI

Należy pamiętać, że żadne narzędzie nie jest nieomylne. Testy przeprowadzane przez media, w tym przez „The New York Times”, pokazują, że nawet wiodące detektory mogą się pomylić, uznając przekonujące fałszerstwa za autentyk. Zaawansowane generacje potrafią czasem oszukać algorytmy. Dlatego detektory powinny być traktowane jako pomocnicze źródło informacji, a nie ostateczny wyrok. Połączenie krytycznego spojrzenia człowieka z sugestią narzędzia daje największe szanse na trafną ocenę.

Testy pokazują, że nawet wiodące detektory mogą się pomylić, uznając przekonujące fałszerstwa za autentyk. Zaawansowane generacje potrafią czasem oszukać algorytmy.

Umiejętność rozpoznawania obrazów generowanych przez sztuczną inteligencję staje się coraz ważniejszą kompetencją cyfrową. Choć modele stale się poprawiają, wciąż pozostawiają subtelne ślady – w anatomii, tekście, kompozycji czy estetyce. Rozwijanie krytycznego myślenia i korzystanie z dostępnych, darmowych narzędzi weryfikacyjnych to obecnie najlepsza strategia na nawigowanie w świecie, gdzie granica między prawdziwym a wygenerowanym ciągle się zaciera. Świadomość istnienia tych znaków to pierwszy krok do bycia bardziej odpornym na wizualną dezinformację.

Źródło